Kilka starych ale ciekawych kawałów.

Na początek krótka historia, sam już nie pamiętam czy prawdziwa:

Kiedyś odwiedził mnie kolega z Polski. Na drzwiach do mieszkania zobaczył tabliczkę.

Nic na początek nie mówił. Przy kawie stwierdził:

- Wiesz, jednak pobyt w Niemczech pogarsza znajomość języka polskiego.

- Dlaczego? – zapytałem.

-Nie chciałem mówić, ale na drzwiach masz tabliczkę „Prof.Mag. Roman G...”.

Przecież magister pisze się Mgr, a o ile wiem nie jesteś profesorem.

- Masz rację co do ortografii, lecz tabliczka jest w porządku. Tam nie jest  napisane

„Profesor Magister Roman G....”, lecz „Profi Massage Roman G...”.

 

 

Uwaga: Nie jest moim zamiarem pisać o konkretnych osobach, czy sytuacjach.

             Jednak gdyby ktoś odnalazł tam siebie, swoją żonę,( męża) to wiedzcie,

            że do wielu sytuacji  ja też pasuję.

- Wiesz, kochanie, że na wszystko, co powiem, zawsze odpowiadasz pytaniem?

- Naprawdę tak robię?

Dorastający syn zwraca się do ojca:

- Tatusiu, mówią, że małżeństwo jest loterią. czy to prawda?

- Nie synku. Na loterii masz jakąś szansę.

Józek do żony:

- Ładny był ze mnie idiota, kiedy sią z tobą ożeniłem!

- Nieprawda! Ładny to ty nigdy nie byłeś!

 Garnituru mojego męża nie można wyprać – wzdycha żona pana Edzia – ten garnitur trzeba destylować.

Wujku, czy to prawda, że jesteś kawalerem?

-Prawda.

- to znaczy, że nie masz żony?

- Nie mam.

- No to kto ci mówi co masz robić?

Wpada do domu zdenerwowana żona pana Bogusia:

- Pamiętasz Bogusiu, ten piękny, stary park, w którym się poznaliśmy?

- Oczywiście, że pamiętam.

- Wyobraź sobie, że właśnie go wycinają.

- Za późno. Niestety, za późno.

- Dlaczego nie ożeniłeś się z Baśką?

- Nie była taka bogata, jak mówiła, ani taka piękna i skora do wszelkich usłóg, jak na samym

początku, a poza tym wyszła za mąż.

- Wiesz, dzisiaj rano byłam u lekarza – kazał mi tylko pokazać język i przepisał mi środek wzmacniający.

- Bój się Boga, chyba nie na język.

Rozmawiają dwaj starsi panowie.

- Jestem żonaty od trzydziestu lat i wszystkie wieczory spędzam w domu z żoną.

- Prawdziwa miłość?

- Nie, reumatyzm..

- Nasi nowi sąsiedzi bardzo się kochają. Kiedy on idzie do pracy, to jeszcze na korytarzu ją całuje,

a potem przesyła całusy z windy...- Tobie by to nawet nie przyszło do głowy...

- Oczywiście! – odpowiada mąż na aluzję żony – przecież jej wogóle nie znam.

- Kochanie – mówi żona do męża – musimy poważnie porozmawiać.

- Dobrze, dobrze nie trać czasu, ile ci potrzeba?

Kowalska??  wybiera się do miasta.

- Co ci mężusiu kupić? Może szyneczki dostanę?

- E, co ty – na to Kowalski – na Wielkanoc szynka, na Boże Narodzenie szynka, ciągle ta szynka...

Małżonka robi mężowi wyrzuty:

- Dlaczego ty stale mówisz: mój telewizor, moje mieszkanie, mój samochód? Przecież jesteśmy małżeństwem i wszystko jest wspólne. Zaraz, zaraz, czego ty znowu szukasz w szafie?

- Naszych kalesonów!

- Cześć stary, kto ci wybił te zęby z przodu?

- Moja żona.

- A mówiłeś, że ona jest w sanatorium.

- Tak myślałem.

- Panie doktorze, mam bardzo brzydką żonę, czy mógłby pan zrobić jej operację plastyczną.

- Oczywiście, ale to będzie bardzo drogo kosztowało...

- No to nic z tego, nie mam pieniędzy.

Na drugi dzień lekarz spotyka pacjenta spacerującego wraz z żoną po ulicy. Lekarz popatrzył na żonę i odciągnął faceta na bok.

- Proszę pana, pan tak nie może żyć. Zrobię tę operację za pół ceny.

- Już nie trzeba. Leśniczy za pół litra obiecał ją zastrzelić.

Starszy pan poślubił młodą dziewczynę. Po nocy poślubnej dziewczyna jest zachwycona.

- Kochany, czy można tak częściej?

- Tak oczywiście. Są zbereźnicy, którzy robią to trzy, cztery razy w roku.

- Wiesz Edek z Krysią byli zaręczeni przez dwadzieścia lat, a jednak się nie pobrali.

- Nic dziwnego. Ona nie chciała wziąć z nim ślubu. kiedy był pijany, a on z kolei nie chciał kiedy był trzeźwy.

Do restauracji wchodzi starsze małżeństwo i zamawia kotlety schabowe. Już po chwili staruszka zajada ze smakiem, a jej mąż siedzi nad talerzem i ani drgnie.

Podeszła do niego kelnerka i pyta się:

- Dlaczego pan nie je?Czyżby panu nie smakowało?

- Ależ skąd, czekam, aż żona skończy i pożyczy mi sztuczną szczękę.

- Jako prezent ślubny ofiarowałem młodej parze serwis do herbaty na 12 osób. A ty co im dasz?

- Sitko na 25 osób.

Wybrał: „Prof.Mag. RomanRysiek „Kaziu”. Ciąg dalszy nastąpił.

 

 

Powrót.